wtorek, 13 grudnia 2011

Smrodkolandii ciąg dalszy...

Wspominając pierwsze dni z Majką (a to już równy rok) najbardziej pamiętam niepokój - jak się z nią bawić, co dawać do jedzenia, jak traktować. Ale im dłużej w las, tym byliśmy pewniejsi, że decyzja o jej adopcji była decyzją trafioną, żeby nie powiedzieć najlepszą z możliwych. Powoli zakochaliśmy się w tym pastelowym pyszczku. Pamiętam, jak usypialiśmy ją przed kastracją. Łzy leciały mi po twarzy, gdy widziałam, jak Majka z sekundy na sekundę robi się coraz bardziej bezwładna na moich rękach... Wiedziałam, że nic złego jej się nie stanie, ale to był straszny widok. Na szczęście narkozę i zabieg przeszła całkowicie  bezproblemowo.





A Fredzio pojawił się u nas już mniej spontanicznie. Ale jest u nas 3 tygodnie, zdążył ustawić sobie Majkę i "zaadoptować" jej hamaczek. To mały terrorysta, ustawił sobie wszystkich. Gdy Majka zrobi coś, co mu nie odpowiada ( np śpi za długo), to chwyta ją zębami za kark i wyciąga na podłogę klatki. Sadysta. Ponadto nałogowo gryzie wszystkie długopisy. Ale to dobrze, że tak szybko określił swoje zainteresowania, bo do tej pory wiedziałam na pewno, że Majka preferuje głownie chusteczki i podpaski a Fredzio to mały pisarz :D

poniedziałek, 21 listopada 2011

Dobre lepszego początki :)

    A  zaczęło się niewinnie-od posta na fb "Roczna fretka szuka domu". Napisałam do ogłoszeniodawcy- musiał z powodów osobistych oddać roczną samisię. No to Katarzyna zaczęła ogarniać, cóż to za zwierzątko i z czym to się je. Trafiła na forum SPF i w sumie to już tam została. Szybka decyzja-bierzemy. I jakieś 2 tygodnie później Majeczka już była w naszym pokoju w akademiku. Tak, na początku mieszkaliśmy w akademiku, Majka miała mnóstwo "wujków" i "cioć", którym zawsze moglismy podrzucić niesforne frecie dziecię. Niezapomniane przemycanie Majki na zewnątrz-np gdy chcieliśmy iść na spacer lub do weta. Ach, to były czasy...;) Ale nic nie utkwiło mi w pamięci tak, jak moment, gdy musiałam ściągać Smrodka z parapetu (mieszkaliśmy na 4piętrze). Nie było nas moment w pokoju- Majka wykorzystała otwarte okno. To naprawdę cud, że nie spadła. Podbiła nasze serca zupełnie. Niestety, moja mama nie jest entuzjastką takich zwierzątek, na szczęście mama Marcina jest w niej ciężko zakochana.




niedziela, 20 listopada 2011

Witamy :)

W zasadzie to mamy czwórkę autorów- 2 dwunożne kuwetosprzątacze i ich Jaśnie Państwo pierdziuchy :)
Kuwetosprzątacze to Kasia i Marcin, natomiast pierdziuchy- Majka i Fredzio.

Na początku była Majka. A potem już tylko chaos. W wyniku tego chaosu przybył do nas Fredzio - około dobę temu. I wygląda na to, że już zostanie :)
Kuwetosprzątacze cierpią na ciężką i nieuleczalną chorobę zwaną zafreceniem. Jest to zespół dolegliwości wynikających z przywiązania się do niskopodłogowych istot, zwanych potocznie fretkami. Przebieg choroby zazwyczaj jest nader burzliwy, co związane jest z wyraźną nadpobudliwością owych istot. Cóż, shit happens.

A teraz zaglądamy do albumu rodzinnego, co będzie często stosowanym przez nas wybiegiem, mającym na odwrócenie uwagi, bowiem ataki pierdziuchów zawsze są zaskoczeniem ;)